Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

BRONA   (do Rycerza). Idźcie! Niech uderza!
(Rycerz i Gniewosz odchodzą).
BRONA   (do Wiecu).
Cieszmy się, bracia! Bój do końca zmierza —
Z dzisiejszem słońcem zajdą wszystkie zwady.
Krew na szablicach oschnie, a ran ślady
Wkrótce zagładzi czas. Przedwiecznym chwała!
Tego, com dożył, głowa moja biała
Nie spodziewała się widzieć spełnionem.
Z spokojnem teraz w grobie legnę łonem,
Choć zostającym zazdroszczę żywota.
Jam przebył burze, a wam cisza złota
I moc i sława i potęga wschodzi.
Dziecko, co jutro na świat się narodzi,
Będzie słuchało o nas, jak o dziwach;
Dla niego wzrośnie kwiat na krwawych niwach,
Dla niego złote kłosy z naszych kości...
Dla niego, bracia, to dzieło miłości,
Za które ciosom odsłanialim łona.
W Polskę dlań łączym rody i plemiona,
W Polskę na wieki! Chwała wam, przedwieczni!
WSZYSCY.   W Polskę na wieki!
STARY   KMIEĆ. A tam niech słoneczni
Stwierdzą to dzieło, i pokoleniami
Niech rządzą w mirze!
Ś. METODY.   Pan miłości z wami!
A jego imię zdrojem waszej chwały.

(Chwila milczenia, potem trzykrotny dźwięk rogów.)

BRONA.   Zasłońcie wieszcza! Rogi się ozwały.
To nasz Ziemowit.

SCENA JEDENASTA.
(Wchodzą: Ziemowit, Gniewosz i Rycerze.)

WSZYSCY.   (do Ziemowita.) Witaj między nami!
ZIEMOWIT.   O, witaćby was radością i łzami;
Tu radość bez łzy grzeszną mi się zdawa.