Strona:Wybór pism Mieczysława Romanowskiego Tom II.djvu/124

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

KMIECIE.   Precz!
BRONA.   Z bezecnemi przyszliście słowami,
Niegodni cześci dawnych wojewodów.
Nie strasz! Groźbami nie zatrwożysz rodów.
A jeśli dobrej krwi kroplę masz w łonie,
To narodowi tu uściśnij dłonie;
Tu stój, gdzie bratnie łączą się plemiona.

(Gniewosz wchodzi).

KRASKA   (postrzegając Gniewosza).
Gniewosz na wiec przybywa?... Rzecz skończona,
Zginęlim!
GNIEWOSZ.   Kmiecie! Czego ci żądają?
CHORĄŻY.   Zbigniew ich przysłał.
GNIEWOSZ.   Oni go wspierają?
Zbójcę, co Jaksę zamordował skrycie?
KMIECIE.   Zabić ich!
GNIEWOSZ.   Wiedźcie, i Bożennie życie
Wydrzeć chciał Zbigniew. Oto miecz mordercy.
STARY   KMIEĆ. Nie dziw, że z takim złączyli się wdziercy.
WSZYSCY.   Zabić ich!

(Wchodzą: św. Metody i Diakon).

Ś. METODY.   Stójcie i puśćcie tych ludzi,
Niech połączenia plemion krew nie brudzi,
Bo krew o pomstę zawsze w niebo woła!
Błogosławiony, kto przebaczyć zdoła;
Bóg mu to indziej stokrotnie nagrodzi.
CHORĄŻY.   Wieszczu, o taką podłą krew nie chodzi;
Ale precz z nimi!
WSZYSCY.   Z wiecu i z narodu!
GNIEWOSZ.   Ja przed Zbigniewem spieszę bronić grodu,
Gdzie kilkunastu dzielnych mam rycerzy,
Wrogich mordercy. Stąd niech kto pobieży
Do Ziemowita.