Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/282

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

274
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Obok leżała koperta świeżo rozdarta, która, jak się zdawało, dawniejszy, przy pisaniu nowego zniszczony testament zawierać musiała. Ale z tamtego popiół tylko w kominie pozostał.
Ostatnia wola była nader krótko wyrażona. Spytek żonie polecał opiekę nad synem i zarząd dóbr całych, dozwalając jéj sobie wybrać dwóch współopiekunów. Na majątku miała ona dawniéj zapewnione bardzo znaczne wiano, a oprócz niego dożywocie na połowie dóbr wszystkich. Kodycyl do testamentu wzmiankował, że gdy Eugeniusz dojdzie do pełnoletniości, wręczona mu zostanie rada ostatnia i błogosławieństwo ojca, powierzone osobie zaufanéj, która wymieniona nie została.
Zmienił się więc los Mielsztyniec i zamiary względem Eugenka przez ten wypadek. Matka od siebie dziecka oddalić nie chciała; zostawiono przy nim do czasu ks. de Bury. Przewidzieć było łatwo, że choć wdowa z początku najmniejszéj zmiany w trybie życia raz zaprowadzonym dopuścić nie chciała, choć zachowała sługi, godziny, obyczaj, szanując od dawna tu utrzymujący się porządek, nie mogło to trwać długo.
Pomiędzy nieboszczykiem a żoną, acz najprzykładniejsza panowała zgoda, nikt nie dostrzegł téj harmonii serdecznéj, dobrowolnéj, która się rodzi ze zgodności przekonań i charakterów. Było coś wytężonego, przymuszonego w tém szczęściu pozorném; czuć było z jednéj strony uczynioną i dotrzymaną, ale ciężką ofiarę. Miała się li ona aż za grób przeciągnąć?...
Pani Spytkowa liczyła wprawdzie lat trzydzieści kilka, ale wyglądała młodo, bo duszy jéj nawet ta