Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/208

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

200
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

Nigdy się nie obrażał, pokornym był nadzwyczaj, dla miłości Zbawiciela darował wszystko... choć nigdy niczego nie zapomniał. Wyściskał nieprzyjaciela, lecz jeśli mógł mu dać naukę, nie poskąpił, zawsze z uniżonością, dyskrecyą i poszanowaniem, Repeszko miał i to do siebie, że się wcisnąć lubił wszędzie, wiedzieć musiał o wszystkiém i znać każdego. Nie zrażał się zimném obejściem, okazaną obojętnością lub niechęcią; zdawał się ich nie rozumieć, i szedł daléj, biorąc zawsze wszystko z najlepszéj strony...
Przybywszy do Studzienicy, w okolicę wcale sobie nieznaną, pan Repeszko pojechał naturalnie i do Spytków, ale tam niebardzo sobie podobał, i od téj pory choć się o nich wyrażał z największém poszanowaniem, przypiął się do Mielsztyniec z jakąś nadzwyczajną chciwością dowiedzenia się, badania bliższych stosunków, znajomości. Nikt mu do tego dopomódz nie mógł, ale go to nie zrażało. Raz namotawszy na wąs, był on z tego rodzaju ludzi, co niełatwo powziętą myśl porzucają. Powtarzał między innemi przysłowiami często i festina lente.
W okolicy, kogokolwiek zagadnął o Mielsztyńce i Spytków, wszyscy go zbywali milczeniem i spojrzeniem ukośném, jakby dając do zrozumienia, że wdał się w rozmowę niewłaściwą, i ostrzegając, aby jéj nie wznawiał. Nie zrażało to jednak Repeszki, a że był człowiek łagodny i nic nie czynił przebojem, szedł pomalusieńku do celu. Z tych badań na pozór bezskutecznych, zawsze mu się coś zostawało, a upór, z jakim mu odpowiadano milczeniem, dawał wyobrażenie o ważności tego przedmiotu, którego nikt dotknąć nie śmiał.
Dla czego tak Mielsztyńce Repeszkę zajmowały go-