Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

198
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

dalił, już chyba nie powracał, bo wytrwaćby nie mógł w téj atmosferze tak jednostajnéj, uspokojonéj, milczącéj, iż od stu lat może widocznéj zmiany żadnéj czuć w niéj nie było.
Dwór mielsztyniecki budził ciekawość przybyszów, ale gdy się z nią kilka razy o mury jego nadaremnie obili, a przekonali się, że przebić ich nie było podobna, że i ludzie nie mieli ochoty się wygadywać, i panowie znajomić — w końcu każdy dawał za wygraną, i... jeśli był już bardzo tém tknięty, to się po cichu uśmiechał. Głośno ganić nie było można, bo dokoła i aż do Lublina, Spytkowie liczyli tylko przyjaciół; najlżejszéj skazy nikt na nich nie znalazł; a ktoby przeciwko nim śmiał się odezwać, na siebieby wyrok napisał.
Dosyć, że w tym pokoju dotrwali Mielsztyńscy aż do końca XVIII wieku.
W okolicy Mielsztyniec, na saméj ich granicy, wioska Studzienica, przepyszna posiadłość, od niepamiętnych czasów zostająca w ręku Studzieńskich herbu Leliwa, drogą zamiany i z dopłatą przeszła na innego właściciela. Nabył ją Repeszko niejaki, człek stary, bezdzietny, znany z niesłychanego skąpstwa, a naturalnie też i słynący z niezmiernéj fortuny, którą bajecznie obliczano. Pan Nikodem Repeszko liczył naówczas lat sześćdziesiąt, ale je tak nosił, jak gdyby mu one nad trzy krzyże nie ważyły. Był to człowiek statury wielkiéj, prawie olbrzymiéj, silny, zbudowany dobrze, z maleńką jak na śmiech główką, na szerokim karku i ramionach osadzoną. Płeć miał śniadą, ospowatą, zżółkłą, oczka małe, czarne, łysinę wygoloną, ręce długie i żylaste. Życia był skromnego nadzwyczaj, sam to przypisując pobożności i potrzebie