Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/205

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

197
ONGI.

wieku, pytali z podziwieniem: „Czy podobna, żeby to byli ci sami co ongi Spytkowie?”
Można było o tém powątpiewać, wnosząc z roztaczającego się w koło nich milczenia; ale istotną prawdę zawierały pergaminy i dokumenta, któremi się oni nie chwalili. Z ojca w syna byli to od dawna ludzie jednego ducha i charakteru, starający się tylko o spokój, o ciszę, zgodę z ludźmi i żywot, któryby nikomu nie zawadzał, nikogo nie raził i nikomu powodu do zazdrości nie dając, dozwolił im w cieniu Pana Boga chwalić. Odrodzili się od Spytków z Mielsztyna, ale im z tém snadź już dobrze było, bo od wielu pokoleń z Mielsztyniec się prawie nie wychylali. Musiało coś w starych podaniach zniewalać ich do tego; szeptano po cichu, że taki rozkaz swym następcom do kilku pokoleń wydał któryś Spytek, a oni go święcie spełniali. Nikt jednak z pewnością przyczyny tego osamotnienia nie wiedział; sąsiedzi doi niego przywykli, zwyczaj uświęcił ten rodzaj życia, i nikt się im nie wdzierał w ten kąt spokojny. Mielsztyńce z kilku pięknemi wsiami, z wielkiemi lasami, rozległą bardzo przestrzenią, składały pięknie zaokrągloną całość, odgraniczoną, odrębną, a tak szczęśliwie położoną, że tam niebardzo kto miał potrzebę zaglądać. Małe miasteczko stało w pośrodku nad rzeczką i stawem, opodal nieco od niego zamczysko na wzgórzu, otoczone wiekuistemi drzewy, daléj po równinie rozrzucone wsie i folwarki, osady, młyny i pojedyncze dworki dożywotników, starych sług staréj rodziny. Szło tam życie takim trybem, że się wszystko trzymało długo, jednakowo, niezmiennie, a otaczający dwór mielsztyński ludzie, także od wieków i prapradziadów mu służyli. Kto się ztąd gorączką jakąś i pragnieniem nowości party od-