Strona:Wybór pism J. I. Kraszewskiego T.XI.djvu/20

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

12
WYBÓR PISM J. I. KRASZEWSKIEGO.

— Co ci jest? spytał Mamonicz.
— To ona!
Ale konie już ją były uniosły.
— Chodźmy do doktora, rzekł Tytus: ta kobieta, to zbójca.
— Chodźmy, powtórzył Jan: i owszem! Potrzebuję rozrywki, dodał z uśmiechem zmuszonym: prowadź mnie gdzie zechcesz, prowadź.
Żywo poszli ulicą na Zarzecze, w stronę gdzie przez dziwactwo może, unikając miasta i wrzawy, wielki dom murowany obrał sobie doktor Fantazus za mieszkanie.
Dom ten ogrodem przytykał do rzeki, a wierzby płaczące pochylonemi gałęźmi kąpały się w jéj wodach. Gęste drzew sploty zewsząd opasywały i zakrywały budowę, która zapewne skutkiem wytrzebienia późniejszego otaczających zarośli tak się zmieniła, że teraz nicbyś podobnego do niéj nie znalazł. Małe piąterko na wzniesionym suterenie, podnosiło się z kilku oknami, pokryte dość płaskim dachem. Podwórze czyste i piaskiem wysypane zdobiła brama dziwacznego smaku, któréj chińskie ozdoby jaskrawe, wisiadełka, dzwonki i łby smocze zastanawiały niejednego przechodnia. Bramę tę zbudował na miejscu staréj zwyczajnéj sam doktor. W ganku domu leżał sfinks kamienny stary, z czarnego bazaltu, który w téj chwili przypominał boleśnie Janowi pamiętne prorocze wyrazy Batrani’ego o symbolu kobiety.
W pustych sieniach zawieszona była lampa grecka na łańcuszkach bronzowych, wyobrażająca orła unoszącego Ganimedesa.
Wschody ubrane w niewidziane kwiaty wiodły na górę.