Strona:Wspomnienia z mego życia (Siemens, 1904).pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ręset kroków i ku wielkiemu memu zdziwieniu, przekonałem się, że tuż za lasem szosa się kończy. Konsul mnie potem objaśnił, że dalszy ciąg szosy schował basza do swojej kieszeni.
Nazajutrz opuściliśmy Trebizondę i popłynęliśmy do Batumu, a ztamtąd na małym statku przybiliśmy do Poti. Tam przyjął mnie brat mój, Walter, który razem ze mną odbył niezmiernie wówczas uciążliwą podróż do Tyflisu. Z początku jechało się statkiem w górę po rzece Rionie aż do Orpiri, miejscowości, zamieszkanej wyłącznie przez sekciarzy rosyjskich, którzy z całego cesarstw a tu przywędrowali.
Z Opiri pojechaliśmy powozem do Kutaisu, czyli starożytnej Kolchidy. Na wysokiej górze wznosi się tu klasztor, jak mówią, jeden z najstarszych zabytków chrześcijaństwa, zbudowany na miejscu, które już w zamierzchłej przeszłości uchodziło za święte.
Klasztor leży w gruzach, za wyjątkiem małej świątyni, opartej na czterech kolumnach granitowych, z których każda jest w stylu odmiennym. Starożytność jej, jak zresztą wielu gmachów na Kaukazie, nie liczy się na setki, ale na tysiące lat; jakkolwiek musi w tem być dużo przesady, to jednak wiele bardzo dowodów przemawia za tem, że Kaukaz jest jedną z kolebek kultury wszechświatowej.
Dziś jest Kutais stacyą kolei żelaznej i w jednym dniu wygodnie się tu dojeżdża z Poti, albo z Batumu, ale wówczas uważaliśmy się za szczęśliwych, że mogliśmy jechać nowozbudowaną szosą przez wzgórza Suramu i ułatwić sobie podróż, dawniej o wiele uciążliwszą. Zato trudno sobie wyobrazić widoków bardziej romantycznych i piękniejszych miejscowości. Krajobraz zmienia się dopiero na płaskowzgórzu Gruzińskiem, przez które prowadzi droga do Tyflisu. Jedzie się wciąż brzegiem