Strona:Woyciech Zdarzyński życie i przypadki swoie opisuiący.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

by twych Ziomków, a nie ozdoby Kraiu.
Jakże śmieſz wyſtawiać tyle tyſięcy ludzi ſpędzonych do kupy, i zamkniętych zewſząd murami, na zarażone powietrze, oddechem niezliczonych tam ſtworzeń, ſzkodliwe wapory z Kloak, Kanałow, Cmentarzow, Jatek, i Fabryk różnego rodzaiu zarażaiących fetorem całą Okolicę? Mieyſce takie możeż być uciech i rozrywek mieyſcem, gdzie powietrze, ktòrym oddychaſz, obciążaiąc grubemi humorami głowę czyni cię ponurym i wzdychaiącym, a zamiaſt zdrowia, ktòrego ſzukaſz w ucieſze, truie ci życie? Patrz na rybę iak rzuca zarażoną ſmrodem i mętami wodę, ſzukaiąc świeżey, w ktorey by oddychała. Ta grubość powietrza, tamuiąc oddech i bieg krwi zgęſtwioney, ieſt podobną przyczyną gnuſności i próżnowania, w którym żyie iak mi powiadałeś więkſza część Mieſzkańców Miaſt waſzych.