Strona:Wolter - Powiastki filozoficzne 02.djvu/197

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
189

spory o urojone prawa, o dziesięciny, niweczą szacunek jaki się im należy. Nieszczęśliwy rolnik, który już zapłacił poborcom swoją dziesięcinę, i dwa su o gruntu, i pogłówne i podymne, i wykup od kwaterunku skoro już dał kwaterę w naturze, etc., etc.; ten nieszczęśnik, powiadam, któremu jeszcze proboszcz wydziera dziesiątą część zbioru, nie patrzy nań jako na swego pasterza, ale jako na swego łupieżcę, który zeń zdziera tę resztkę skóry jaka mu pozostaje. Czuje dobrze, że ten, kto mu zabiera co dziesiąty snopek wedle prawa bożego, popełnia djabelskie okrucieństwo nie biorąc w rachubę tego co go kosztowało wyhodowanie tego snopka. Co zostaje dla niego i dla rodziny? Płacz, głód, zniechęcenie, rozpacz; umiera z wycieńczenia i nędzy. Gdyby proboszcz płatny był przez prowincyę, byłby pociechą swoich parafian, miast by go mieli uważać za wroga“.
Zacny człowiek rozczulił się mówiąc te słowa; kochał ojczyznę, dobro publiczne było jego ciągłą myślą. Wykrzykiwał czasami: „Ach, Francya! coby to był za naród, gdyby się chciało!“
Poszliśmy zobaczyć jego syna, któremu matka, schludna i czysto umyta, podawała bujną i białą pierś. Dziecko było bardzo ładne. „Ach, westchnął ojciec, jesteś oto, i masz jedynie prawo do dwudziestu trzech lat i czterdziestu talarów!“