Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I wymknęła się szybko z komnaty.
— Dobra i rozumna kobieta — rzekł młodzieniec z ożywieniem. — Jeżeli wszystkie Czeszki do niej podobne, to naród błogosławiony.
— O tak, to naród zbratany z naszym, bo z jednego pnia słowiańskiego wyroślim. I co powiecie? Ten naród pragnie się do nas przygarnąć, a my go haniebnie odpychamy.
— Co wy mówicie?
— Nie wiecież, że ojcu ofiarowano koronę czeską?
— I on jej nie przyjął?
— Nie dał dotąd odpowiedzi. A to już słyszę drugie poselstwo o toż samo przybywa.
— Pozwólcie się spytać... Skąd macie te wieści?
— Wiem o wszystkiem od niej.
— Dziwna kobieta.
— Oh, gdybyście wiedzieli, jak ona miłuje swoją ziemię, a jak nienawidzi Niemców, odwiecznych wrogów słowiańskiego plemienia. Mówi, że Polska złączona z Czechami potrafiłaby ich trzymać w uległości i prawa im stanowić.Pomyślcie, ileby to sławy przyniosło mojemu ojcu. Polska stałaby się najpotężniejszem królestwem w świecie całym. Wszystkie mocarstwa hołdby nam składały.
Mówiła to z taką siłą, że rumieniec okrasił jej piękną twarzyczkę.