Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

komnacie laskowej mieszkali zwykle goście królewscy. Miała ona przyległych jeszcze parę komnat i alkierzy dla dworni.
Tutaj miody kniaź, gdy się utrudził wędrówką po mieście i poza miastem, znajdował suto zastawiony stół i wypoczynek.
Hopanas, stary lutnista i wajdelota, pamiętający jeszcze Olgierdowe czasy, gadał i śpiewał mu o sławnych ludziach. Był to na wpół poganin. Przyjął chrzest, bo i jego panowie go przyjęli, ale po staremu czcił dawne bogi i obrządki wykonywał, a jednocześnie chodził do kościołów i bił się w piersi.
Tamci starzy stanowili poezyę jego życia, a nowy godził go ze światem, w którym mu na stare lata przyszło bytować. Mawiał też często:
— Tak jak mej starej skóry nie potrafi nikt zedrzeć ze mnie, tak pamięci bóstw moich nie wydrzecie. One mi dają pieśń i rozgrzewają stare piersi wspomnieniem wielkich czasów.Wasz znów uczy mnie pokory i przebaczenia za zło, któreście zdziałali. Niechże i im i jemu będzie chwała.
Ksiądz Kiełcz, spowiednik królewski, strofował często starego Litwina i przed królem się użalał na jego dwuramienność, ale gdy Wajdelota rzucił groźbę, że ucieknie do lasów litewskich, jeśli mu nie dadzą spokoju, zostawiono go. Król nie ruszył się nigdzie bez Hopanasa.