Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzę Risenberg, ale mimo to nie obrósł w pierze i tu przybył pukać do dobrego serca Jagiełły.
Witold krótko trzymał wszystkich swoich krewniaków. Pan to surowy i groźny. Nikomu nie przepuści.
Takich wiadomości udzieliła Hanza Niemcom krakowskim.
Co Hanza powiedziała, było świętem. I nie dziw — jej agenci zaglądali nawet do sumień ludzkich.
Patrzono więc na tego biednego kniazia z pobłażaniem i podśmiewano go trochę.
Jeden nawet brzuchaty Gotfred Szwarc rzekł mu na ucho: — Zdałby się nowy kabat.
Na co książę, odwracając się do dworzanina: — Powiedz mu, że stara suknia jest jak stara cnota. Zwykłem w niej przebaczać głupcom. Gdy ją zdejmę, może pożałować swego zuchwalstwa.
Niemiec się zastanowił nad rozumem młodego księcia i zaraz urosła o nim sława, że choć mówi mało, ale dobrze.
Bądź co bądź ten młody kniaź się nudził.Bywało, stanie na rynku, podeprze się pod boki i patrzy długo gdzieś w przestrzeń, nie widząc nic dokoła siebie. Popatrzy, uśmiechnie się gorzko, potem zerwie się, jak wicher, i pędzi gdzieś za bramę miasta, w pole. Dopiero