Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nigdy! Zerwane związki. Kościół nie pobłogosławi takiego małżeństwa.
— Ha! Dosyć upokorzenia, dosyć słówt Czyny, mówcie!
— Czekaj! Coś powiedział?
— To są słowa! Posłyszycie o mnie!
Wybiegł szybko, jak rażony piorunem.
Jagiełło popatrzał długo na drzwi, któremi trzasnął Korybut.
— Krew Olgierdów! Toć jest w nim ona.Pradziadów siła i animusz. Nie ugniesz go.
Przywołać kazał Zbigniewa.
— Tuszę, żeście słyszeli, co tu wyrzucił ten śmiałek?
— Tak. I znów dobroć Wasza zepsuła wszystko. Należało go uwięzić, inaczej wichrzyć będzie.
— To jest syn mego brata.
— Za dużo serca. Racz pamiętać królu na słowa ewangelii: „Jedna parszywa owca zaraża wszystkie“.
— To nie jest parszywa owca — powstał z oburzeniem Jagiełło — to bohater!.. Zapominacie się, księże.
— Jestem stróżem praw tego królestwa.
— Znajdę więcej takich stróży.
— Nie wątpię. Roi się dziś na dworze od pochlebców i zauszników, możecie z pośród nich wybierać dogodne dla siebie narzędzie, ale do-