Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

który jest jednym z najszlachetniejszych, z najwaleczniejszych na ziemi. Bierzcie ją, stryju.Pod Waszemi rozkazami służyć będę wiernie, jak pies, i nie pokuszę się o nią, dopóki Bóg Was przy życiu trzymać będzie. Darujcie mi i nie przestańcie miłować tak, jak ja Was miłuję całą duszą.
— Niebaczny! — rzekł wzruszony Jagiełło — a toć zawichrzyłeś królestwami! Przez ciebie Krzyżaka mamy na karku, a nie długo cała siła Niemców i Rzymu zwali się na nas.
— Nie damy się, miłościwy stryju. Ty nie wiesz, jaka potęga w nich się mieści. Zalejemy Niemców i tych wszystkich, co z nimi trzymać będą.
— Zamilcz! Z Czechami zerwano! Nie wspominaj imienia heretyków.
— Heretyków! Wiecznież to słowo słyszeć będę, to słowo ukute w papieżników mowie. — Oni przestaną być heretykami, kiedy już tak koniecznie być musi, ale pozostaną wiecznie wrogami szalbierzy i krzywoprzysiężców. Nie o komunię pod dwiema postaciami walczą Czechy... Nie... Dziś walczą o swoje prawa, o swój język, który im wydarto, o swoje swobody, o życie swoich rodzin, które hańbią wrogowie...
— Dosyć! Pod utratą mojej łaski zabraniam ci takiej mowy. Możesz odejść.
— Czy pozwolisz mi stryju powitać moją narzeczoną?