Strona:Wincenty Rapacki - Król Husytów.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dorohostajski ma rozkaz wyruszenia z Wami. A ot idą.
Do komnaty wtoczył się w ciężkiej zbroi Dorohostajski, a za nim posłowie królewscy z Zyndramem na czele.
Zyndram wręczył Korybutowi listy Jagiełły i Witolda.
Książę wziął papiery, popatrzył w nie i zaśmiał się szydersko.
— Ha! ha! ha! Ot biskup Zbigniew dobrze mierzył w samo serce. — Potem zwrócił się do posła.
— Czy wiecie, żem ja tu królem?
— Od wczoraj dopiero — odrzekł Zyndram.
— Nasze prawa są starsze. Wasza Miłość zostajesz zawsze pod rozkazami króla Jagiełły i Wielkiego księcia Witolda.
— Nie słucham rozkazów niczyich... od Boga tylko rozkazy przyjmuję.
— Bóg husytów nie jest naszym Bogiem.Wasza Wysokość złamałeś Mu wiarę.
— Zamilcz!
— Nie zamilczę! Hufce Witolda opuszczają Was. Taboryci nie chcą Was uznać królem. Na kimże Wasza Wysokość swój tron zbudujesz?
— Wierna mi Praga. Wierni mi Utrakwiści.Wierna mi szlachta czeska.
— Szlachta przeszła do cesarza Zygmunta, który jest naszym sojusznikiem. Ojciec święty