Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
[153—178]73
MAKBET — AKT IV

PIERWSZA CZAROWNICA:
Prawda, lecz czemu Makbet nasz
Tak osłupiałą ma swą twarz?
Pokrzepmy, siostry, jego ducha,
Niechże radości naszych słucha!
Niech w krąg powietrze brzmi wesoło;
Połączmy znów się w nasze koło,
By król powiedzieć mógł, jak mile
Za tę odwiedzin placim chwilę!

(muzyka; CZAROWNICE tańczą, potem znikają)

MAKBET: Gdzież są? Zniknęły... Niechaj ta godzina
Jako przeklęta stoi w kalendarzu
Na wieki wieków!
Wejdź, kto tam jesteś!

(wchodzi LENNOKS)

LENNOKS:Czego sobie życzy
Wasza łaskawość?
MAKBET:Widziałeś te wiedźmy?
LENNOKS: Nie, miłościwy panie.
MAKBET:Obok ciebie
Nie przechodziły?
LENNOKS:Nie, zaprawdę, panie!
MAKBET: Niech zadżumione będzie to powietrze,
Po którem jeżdżą, i niechaj przeklęci
Będą ci wszyscy, którzy im ufają!
Słyszałem tętent koni — któż to przybył?
LENNOKS: Dwóch albo, panie, trzech, co wieści niosą,
Że Makduf zbiegł do Anglji.
MAKBET:Zbiegł do Anglji?
LENNOKS: Tak, miły panie!
MAKBET:Czarcie, co uprzedzasz
Straszny mój zamysł! Lotnego zamiaru
Nie dościgniemy, jeżeli z nim razem
I czyn nie spieszy. Od dzisiejszej chwili