Strona:William Shakespeare - Makbet tłum. Kasprowicz.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
10[70—94]
WILLIAM SHAKESPEARE

DUNKAN: Skądże, zacny hrabio?
ROSSE: Z Fajf, wielki królu, gdzie sztandar Norwegów
Urąga niebu, a szeregi nasze
Owiewa chłodem. Sam Norweg z straszliwie
Licznym zastępem,
Mający pomoc nikczemnego zdrajcy,
Tana Kawdoru, walkę wszczął okrutną.
Wtem oblubieniec Bellony, w bojowych
Wyskoczył próbach, stanął przeciw niemu
Z równą mu siłą i, miecz z buntowniczym
Zmierzywszy mieczem i ramię z ramieniem,
Przełamał hardy jego umysł — słowem
Zwycięstwo przy nas!
DUNKAN: O szczęście ty wielkie!
ROSSĘ: Norweski Sweno prosi o układy,
Lecz m y nie chcemy zgodzić się na pogrzeb
Jego żołnierzy, pokąd nam nie złoży
W skarbcu na wyspie świętego Kolumba
Dziesięć tysięcy talarów.
DUNKAN: Nie będzie
Moich serdecznych zdradzał interesów
Ów tan Kawdoru. Idź natychmiastową
Śmierć mu obwieścić, a zaś jego mianem
Odznacz Makbeta, on dzisiaj jest panem.
ROSSE: Spełnię to, panie!
DUNKAN: Co tam ten stracił, to Makbet dostanie.

(wszyscy wychodzą)
SCENA III.
Wrzosisko.
(Grzmoty. Wchodzą TRZY CZAROWNICE)

PIERWSZA CZAROWNICA:
Gdzieś to bywała, siostro?