Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/278

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

republikanin i to w czynie, bo dowiódł tego, stał się mimowolnie baronem. Stała się mała rewolucja w rodzinie z powodu tego tytułu: p. Gillenormand przywiązywał teraz do niego pewną wagę, a Marjusz go nie lubił. Ale pułkownik Pontmercy napisał: Mój syn nosić będzie mój tytuł. Marjusz był posłuszny. A przytem Cozetta, w której odzywała się kobieta, zachwycona była tytułem baronowej.
— Pan baron? — powtórzył Baskijczyk. Pójdę zobaczę. Powiem mu, że p. Fauchelevent czeka.
— Nie. Nie mówcie mu, że to ja. Powiedzcie, że ktoś chce się z nim rozmówić na osobności i nie wymieniajcie nazwiska.
— A! — rzekł Baskijczyk.
— Chcę mu zrobić niespodziankę.
— A! — powtórzył Baskijczyk, tłumacząc tem sobie pierwszy wykrzyknik.
I wyszedł.
Jan Valjean pozostał sam.
W salonie wszystko było w nieładzie. Wytężywszy słuch, możnaby jeszcze dosłyszeć niknące echa wrzawy weselnej. Na posadzce leżały kwiaty z wieńców i stroików. Wypalone i stopione świece zostawiły na kryształach pająka stalaktyty woskowe. Żaden sprzęt nie stał na swojem miejscu. Kilka krzeseł, ustawione w koło, zdawały się ciągnąć dalej gawędkę. Ogólny obraz był powabny. Skończona uczta jeszcze pewien wdzięk pozostawia po sobie. Wszyscy tu byli szczęśliwi. Na tych krzesłach, stojących w nieładzie, wśród tych kwiatów więdnących, pod tem światłem zagasłem, myślano o radości. Słońce, zastępując światło pająka, wesoło zaglądało do salonu.
Upłynęło kilka minut. Jan Valjean stał nieruchomy w miejscu, w którem go Baskijczyk opuścił. Był bardzo blady. Zapadłe od bezsenności oczy prawie znikły zupełnie. Czarne ubranie pomięte miało zmarszczki odzieży, w której się noc przepędziło. Na łokciach biały meszek, pozostały od tarcia sukna o bieli-