Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znę. Jan Valjean patrzył na okno, które słońce u stóp jego rysowało na posadzce.
Zrobił się szmer u drzwi, podniósł oczy.
Marjusz wszedł z podniesioną, głową, uśmiechem na ustach, z jakiemś światłem na twarzy, z pogodnem czołem i tryumfującem spojrzeniem. On także nie spał.
— A to ojciec! — zawołał, zobaczywszy Jana Valjean; — ten niedołęga Baskijczyk miał taką tajemniczą minę! A! przychodzi ojciec zawcześnie. Dopiero wpół do pierwszej. Cozetta śpi.
Ten wyraz: Ojciec, powiedziany panu Fauchelevent przez Marjusza, znaczył: Szczęście niewysłowione. Wiadomo, że między niemi był zawsze jakiś chłód i przymus; lód, który należało przełamać lub stopić. Marjusz był tak upojony szczęściem, że przezwyciężył przymus, stopił lód i jak Cozetta uważał p. Fauchelevent za ojca.
I mówił dalej z wylaniem właściwem boskim paroksyzmom radości:
— Jakżem rad widzieć ojca! Tak nam cię wczoraj brakowało! Dzień dobry, ojcze. Jakże ręka? Lepiej, nieprawdaż?
I zadowolony z własnej dobrej odpowiedzi mówił dalej:
— Mówiliśmy o ojcu oboje, Cozetta tak ojca kocha! Niech ojciec nie zapomina, że tu mamy pokój dla niego. Nie chcemy wiedzieć o ulicy Człowieka Zbrojnego. Wcale nam nie potrzebna. Jak można mieszkać na takiej ulicy, chorowitej, nędznej, brzydkiej, z barjerą po jednej stronie, zimnej, wąskiej, gdzie nawet wejść nie można? Ojciec zamieszka z nami. I to od dzisiaj. Inaczej będzie miał ojciec do czynienia z Cozettą. Uprzedzam, że Cozetta postanowiła wodzić nas za nos obydwóch. Czy widział ojciec swój pokój, jest tuż przy naszym, okna wychodzą na ogród; uporządkowano w nim wszystko, łóżko jest gotowe, tylko czeka na ojca. Cozetta przystawiła do łóżka stare krzesło z poręczam i obite aksamitem i powiedziała do niego: pa-