Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bezpieczeństwo, lecz jeszcze większem byłoby się cofać. Szedł dalej zatem prosto.
Jan Valjean nie szedł bynajmniej ku Sekwanie. Wyniosłość, stanowiąca grunt Paryża na prawym jej brzegu, jednym zlewem spływa do Sekwany, a drugim do Wielkiego kanału. Grzebień tej wyniosłości, będący linją rozdziału wód, spływających do rzeki lub zlewających się do ścieku, zakreśla linję nader fantastyczną. Punkt kulminacyjny, miejsce rozdziału zlewów jest w kanale Saint-Avoye, po za ulicą Michel-le-Comte, w kanale Luwru, w pobliżu bulwarów, a w kanale Montmartre w bliskości targów. Do tego to punktu kulminacyjnego przybył Jan Valjean. Szedł zatem do kanału środkowego; był na dobrej drodze. Jednakże nic o tem nie wiedział.
Za każdym razem, kiedy przychodził do rozstajnego punktu, rozpoznawał rogi za pomocą macania, i skoro spostrzegł, że zdarzające się przejście jest węższe od korytarza, w którym się znajdował, nie wchodził do niego, lecz szedł dalej, myśląc słusznie, że każda węższa droga mogłaby go doprowadzić do ślepego rozgałęzienia i jedynie oddalała od celu, to jest do wyjścia. Tym sposobem uniknął poczwórnych sideł, które nań zastawiały w ciemnościach cztery labirynty, wyżej przez nas wyliczone.
W pewnej chwili rozpoznał, że wyszedł z pod Paryża skamieniałego, w którym zawieszonym był ruch miejski, i dostał się pod Paryż żyjący i normalny. Usłyszał nagle nad głową niby szmer grzmotu, oddalony, lecz bezustanny. Był to turkot powozów.
Szedł następnie około półgodziny, przynajmniej według własnego rachunku i nie myślał jeszcze spocząć na chwilę; zaledwie zmienił rękę, którą utrzymywał Marjusza. Ciemność była jeszcze głębszą niż wprzódy, lecz ona właśnie dodawała mu otuchy.
Nagle przed sobą zobaczył swój cień. Rysował się on na czerwoności ledwie dostrzeżonej, która zabarwiała słabą purpurą bruk pod jego stopami i skle-