Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz5.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i sklepieniami z granitu, otynkowanemi tłustem wapnem, którego sążeń kubiczny francuski kosztował osiemset liwrów, uczułby pod ręką tegoczesną oszczędność, środki ekonomiczne, cegły i drobne kamienie, otynkowane wapnem hydraulicznem, na podstawie z betonu, którego metr kubiczny kosztuje dwieście franków: budownictwo mieszczańskie z tanich materjałów — lecz Jan Valjean nic z tego wszystkiego nie wiedział.
Szedł dalej, zakłopotany lecz spokojny, nic nie widząc, nic nie wiedząc, pogrążony w przypadkowości, pochłonięty, że tak powiemy, przez Opatrzność.
Stopniowo, wyznajemy to, jakiś przestrach go ogarniał. Cień, który go otaczał, zaczynał wchodzić do jego umysłu. Szedł dalej w głębi zagadki. Ten wodociąg kloaczny jest przerażającym; krzyżuje się on i wikła w sposób odurzający. Okropną jest rzeczą być pochłoniętym przez ten Paryż ciemności. Jan Valjean był zmuszonym wynajdywać, nieledwie odkrywać drogę dla siebie, nie widząc jej. W tej nieświadomości każdy krok, który stawiał, mógł być dlań ostatnim. Jak wyjdzie stąd? czy znajdzie wyjście? czy na czas jeszcze je znajdzie? czy ta kolosalna podziemna gąbka z komórkami z kamienia da się przeniknąć i przebić? czy natrafi na jaki otwór niespodziany w ciemnościach? czy dojdzie do zawiłości nieprzebytej? czy Marjusz przetrwa upływ krwi, a on sam czy przetrwa głód? czy skończy się na tem, że zginą oba i ich szkielety pozostaną w otchłaniach cienia? Nie wiedział. Zadawał sobie wszystkie te pytania i nie potrafił odpowiedzieć na żadne. Wnętrzności Paryża są przepaścią. Jan Valjeau, jak prorok, był w brzuchu potwora. Nagle spotkała go niespodzianka. W chwili najmniej przewidzianej, nie przestając ciągle iść prosto, spostrzegł, że nie idzie pod górę; woda ścieku uderzała mu o stopy, kiedy wprzód nie dochodziła nawet do nóg. Ściek zatem szedł na dół. Dla czego? miałżeby nagle dochodzić do Sekwany? Było to wielkie nie-