Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz3.pdf/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Białego. Thernadier nie był już podobnym do siebie; w kilku chwilach twarz jego przeszła ze stanu wyuzdanego szaleństwa, do spokojnej i chytrej słodyczy. Marjusz z trudnością mógł rozpoznać w tym grzecznym uśmiechu biuralisty, usta prawie już bydlęce, które się pieniły przed chwilą. Oglądał z osłupieniem to fantastyczne i niepokojące przeistoczenie, i doznawał w rażenia, jakiegoby doznał człowiek, któryby ujrzał tygrysa, przemieniającego się w patrona trybunału.
— Pogadajmy z sobą nieco — rzekł Thenardier.
I ruchem ręki oddalając złoczyńców, którzy jeszcze przytrzymywali pana Białego:
— Odejdźcie sobie — rzekł — bo ja mam tu jeszcze do pomówienia z panem.
Wszyscy cofnęli się ku drzwiom; on mówił dalej:
— Ileś pan zrobił, łaskawy panie, żeś próbował wyskoczyć przez okno. Mogłeś był sobie złamać nogę. Teraz, jeśli pan pozwolisz, pogadamy z sobą spokojnie. Najprzód muszę panu udzielić spostrzeżenia jakie zrobiłem, to jest, żeś pan jeszcze ani razu nie krzyknął.
Thenardier miał słuszność, tak było w istocie, jakkolwiek uszedł ten szczegół uwagi Marjusza w jego wzburzeniu. Pan Biały istotnie zaledwie był wymówił kilka słów przez czas cały i to, nie podnosząc wcale głosu, i nawet w pasowaniu się swojem ze sześcioma złoczyńcami u okna, zachował był najgłębsze i najosobliwsze milczenie. Thenardier mówił dalej:
— A przecież, gdybyś był pan nieco wołał o ratunek, nie byłbym tego wcale znalazł niestosownem. „Ratujcie! zbójcy!“ to się zwykle mówi w takim razie, i co do mnie, nie byłbym się bynajmniej tem obraził. Jest to rzecz dość naturalna, że człowiek robi nieco hałasu, kiedy się znajduje pośród osób, które w nim nie wzbudzają dostatecznego zaufania! Gdybyś pan był to zrobił, nie moglibyśmy mu nawet mieć tego za złe. Nie bylibyśmy nawet panu wpakowali knebla w gębę. I zaraz ci powiem dlaczego. Oto, że ta izba