Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

całe społeczeństwo i wyobrażać sobie, iż kradzieżą wydobędzie się z nędzy; że w każdym razie nie temi drzwiami wychodzi się z nędzy, któremi idzie do hańby; że nakoniec nie miał słuszności.
Następnie pytał:
Ażali w tej fatalnej historji on sam tylko nie miał słuszności? Czy najprzód nie było wielkiem nieszczęściem lub winą społeczeństwa, że on, robotnik, nie miał zajęcia, że człek pracowity nie miał chleba? Czy dalej po spełnieniu i wyznaniu błędu, kara nie była za srogą, za wielką? Czy prawo nie więcej nadużyło kary, niż winowajca błędu? Czy na szali sprawiedliwości nie przeważył ciężar pokuty za występek? Czy nadmiar kary nie niweczył występku, i w rezultacie czy nie przemieniał położenia: w miejsce błędu winowajcy, stawiając błąd skarcenia, z występnego czyniąc ofiarę, wierzyciela z dłużnika i ostatecznie kładąc prawo na stronie tego właśnie, co je pogwałcił? Czy ta kara, pomnażana kolejnem obciążeniem w skutek usiłowań ucieczki, nie była w końcu pewnym zamachem silniejszego na słabszego, występkiem społeczeństwa względem jednostki, zbrodnią popełnianą codziennie, zbrodnią, która dziewiętnaście lat trwała!
Pytał siebie, czy społeczeństwo ma prawo zarówno skazywać swych członków na znoszenie raz swej nierozumnej nieopatrzności, drugi raz swej nieubłaganej przezorności, i chwytać nazawsze biedaka w kleszcze niedostatku i nadużycia, niedostatku pracy, nadużycia kary?!
Czy nie jest potwornem, że społeczeństwo obchodzi się w ten sposób właśnie z członkami najgorzej uposażonymi od losu, a następnie najgodniejszymi pobłażania?
Zadawszy sobie te pytania i rozwiązawszy je, osądził społeczeństwo i potępił.
Skazał je na swą nienawiść.
Uczynił odpowiedzialnym za swój los okrutny i powiedział sobie, że kiedyś może zażąda od niego rachun-