Strona:Wiktor Hugo - Nędznicy cz1.pdf/135

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ku. Powiedział sobie, że nie ma równowagi między szkodą, którą on wyrządził, i szkodą jemu wyrządzoną; wniósł w końcu, że jego kara niesprawiedliwością wprawdzie nie jest, lecz niewątpliwie jest niegodziwością.
Gniew może być szalony, niedorzeczny, można się złościć niesłusznie; ale oburzamy się wtedy tylko, gdy czujemy pewną słuszność za sobą. Jan Valjean czuł się oburzonym.
A przytem społeczeństwo ludzkie tylko mu złe wyrządzało, zawsze widział samo rozgniewane jego oblicze, które zowie swoją Sprawiedliwością i ukazuje tym, w których uderza. Ludzie zetknęli się z nim, aby go dręczyć tylko. Każde ich dotknięcie było dlań ciosem bolesnym. Nigdy od dzieciństwa, od utraty matki, od rozstania się z siostrą nie usłyszał dobrego słowa i nie spotkał życzliwego spojrzenia. Z cierpienia brnąc w cierpienie, wyrobił sobie w końcu to przekonanie, że życie jest wojną; że w tej wojnie został zwyciężony. Jedyną jego bronią była nienawiść. Postanowił wyostrzyć ją w więzieniu i zabrać z sobą wychodząc.
Była w Tulonie szkoła dla więźniów, utrzymywana przez księży zgromadzenia ś-go Jana: dawano w niej początkowe nauki nieszczęśliwym, którzy mieli ochotę się uczyć. Poszedł do szkoły w czterdziestym roku życia; nauczył się czytać, pisać i rachować. Czuł, że umacniając umysł, wzmacniał swą nienawiść. W pewnych razach ukształcenie i światło przysparzają złego.
Smutną rzecz wyznać musimy: osądziwszy społeczeństwo, od którego ucierpiał, osądził Opatrzność, która stworzyła społeczeństwo, osądził ją i potępił także.
To też przez dziewiętnaście lat męczarni i niewoli, dusza jego podnosiła się i upadała współcześnie. Jedną stroną wchodziło w nią światło, drugą ciemności.
Jan Valjean, jak widzieliśmy, nie był złym z natury. Był jeszcze dobrym wchodząc do więzienia. Na ga-