Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
90
WIKTOR HUGO.

usta mu tylko wykręcone skakały, i trzeszczały pięście kościste.
Nagle podniósł głowę, zapadłe oko trysło mu strugami ognia, głos zabrzmiał jak trąba bojowa:
— W pień, Tristanie! w pień to gałgaństwo! Na koń, Tristanie! przyjacielu mój! rżnij! do nogi!
Po przejściu pierwszego wybuchu, poszedł siąść na swe miejsce, i rzekł z wściekłością hamowaną i chłodną:
— Pójdź tu, Tristanie!... Jest tu przy nas, w Bastylii tej, pięćdziesiąt znaków wice-hrabiego Gif, co czyni koni trzysta: weźmiesz to. Jest również kompania łuczników ordynansowych pana Châteaupers: weźmiesz ją. Masz swoją straż marszałkowską: zabierz ją. W dworcu Saint-Pol znajdziesz czterdziestu łuczników nowego pocztu Delfina Francyi: zabierz. I leć z tem do Notre-Dame... A, panowie hołoto paryska! czy tak? w ten sposób zagrać umyśliliście z koroną naszą, ze świętością Przeczystej Panny i spokojem tej rzeczypospolitej! Tnij, Tristanie! zmieć mi to, żeby ani jedna żywa dusza nie umknęła, chyba na szubienicę Góry-Sokolej.
Tristan się pokłonił.
— Słyszałem, Najjaśniejszy Panie.
Lecz dodał wnet:
— A co mam zrobić z czarownicą?
Pytanie to zastanowiło króla.
— A, a! — rzekł — z czarownicą!... Panie d’Estouteville, czego lud chciał od niej?
— Najjaśniejszy Panie! — odpowiedział kasztelan