Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
79
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

krzywił się, tupał nogami. A wśród tych swoich kurczów dziwacznych, rzekł naraz:
— Bodaj cię! zapomniałem nadmienić Waszej Królewskiej Mości, że jest jedno wolne miejsce podskarbiego w dobrach stołowych, i że mam bratanka.
— Daję podskarbstwo bratankowi twemu, kumie Jakóbie, — odrzekł król — ale uwolnij mię od tego ognia pod pachami.
— Ponieważ jesteś tak łaskawym, Najjaśniejszy Panie, — dodał lekarz — mam tedy nadzieję, że mi pomożesz skończyć nareszcie i dom ten przy ulicy Saint-André-des-Arcs.
— Jak? — spytał król.
— Ostatni już denar wyciągam ze szkatuły, Najjaśniejszy Panie, — rzecz swą wykładał dalej lekarz — a byłoby doprawdy smutnem, gdyby dom pozostać miał bez dachu. Nie chodzi tu, zaprawdę, o dom sam, prosty najzupełniej i całkiem mieszczański, lecz o malowidła Jehana Fourbault, umilające onego stropy. Szkodaby tej Dyanny, lecącej w obłokach, tak doskonałej, tak miluchnej, tak delikatnej, co ma układ tak naturalny i niewymuszony, czoło tak wybornie uwieńczone księżycem, płeć tak białą i miękką, że doprawdy pokusie oprzeć się nie mogą ci, co na nią patrzą ciekawie. Jest tam również Ceres. To także bóstwo przecudne. Siedzi na snopach zboża, z przepaską kłosów na głowie, przetkaną bławatkami i innym kwieciem. Trudnoby o coś miłośniejszego nad jej spojrzenie, o coś pulchniejszego i okrąglejszego nad jej nóżkę, o coś szlachetniejszego nad wyraz jej twarzy i o coś lepiej ułożonego nad fałdy jej spódniczki. Jestto piękność