Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
80
WIKTOR HUGO.

jedna z najczystszych i najdoskonalszych, jakie pędzel stworzył kiedykolwiek.
— Oprawco! — mruknął Ludwik XI — i dokąd to zmierzasz?
— Potrzebuję dachu nad temi malowidłami, Najjaśniejszy Panie, a lubo to rzecz wcale drobna, pieniędzy mi akurat zabrakło.
— I ileżto tam tego, ten twój dach?
— Et, prosty dach miedziany, w rzeźby historyczne i złocenia, dwa tysiące liwrów, najwięcej.
— Ach, morderca! — zawołał król. — Każdy ząb, który mi wyrywa, jest dyamentem.
— Będę miał dach? — spytał Coictier.
— No, niech cię piorun!... będziesz, tylko wylecz.
Jakób Coictier pokłonił się głęboko i wyrzekł:
— Najjaśniejszy Panie, repercussivum cię zbawi. Przyłożymy ci na krzyże wielkie defensivum, złożone z maści oliwnej, smółki armeńskiej, białka, miodu i octu. Ziółka trzeba brać dalej. Osadzi się to wszystko. Ręczymy za ocalenie Waszej Królewskiej Mości.
Paląca się świeca nie wabi jednego tylko komara. Mistrz Olivier, widząc króla na dobrej drodze, a moment uznawszy za jeden z najdogodniejszych, zbliżył się zkolei.
— Najjaśniejszy Panie...
— A tam znowu co? — odezwał się Ludwik XI.
— Najjaśniejszy Panie, wszak wiadomo Waszej Królewskiej Mości, że mistrz Szymon Radin przeniósł się do wieczności?
— No więc?