Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
77
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— Kumie, — odpowiedział Ludwik XI — czyż myślisz, że dla takich to śmieciuchów każemy budować klatki po trzysta sześćdziesiąt siedem liwrów, osiem soldów i trzy denary? Puścić mi tę słomianą dudę (Ludwik XI lubował się w tym wyrazie, który stanowił cały zasób jego dowcipu); wypchnąć za drzwi, szczutków parę dawszy na drogę.
— Uf! — zawołał Grintoire — ot wielki król!
I z obawy odwołania rozkazu rzucił się ku podwojom, które Tristan odemknął przed nim niechętnie i nachmurzony. Łucznicy wyszli z nim razem, pchając go przed sobą pięściami i halabardami, co jednak Grintoire zniósł z całym spokojem filozofa-stoika.
Dobre usposobienie króla, od chwili gdy mu oznajmiono bunt przeciwko staroście, przebijało we wszystkiem. Niesłychane owo ułaskawienie nie było jedną z najmniejszych jego oznak. Tristan Hermita stał w kątku ze ściśniętą mordą buldoga, któremu kawał mięsa pokazano, a nie dano.
Król wybębniał tymczasem wesoło palcami na poręczach swego krzesła marsza pont-audemarskiego. Byłto monarcha skryty, lecz daleko łatwiej umiejący taić swe zgryzoty, niźli swą radość. Zewnętrzne te objawy zadowolenia, przy każdej dobrej nowinie, bardzo też daleko szły niekiedy; i tak, na wiadomość o śmierci Karola Śmiałego, Ludwik XI posunął się aż do ofiarowania srebrnych poręczy ołtarzowi Św. Marcina w Tours; przy wstąpieniu na tron, uniósł się aż do zapomnienia wydania rozkazów, by ciało ojca pogrzebanem zostało.