Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/70

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
70
WIKTOR HUGO.

— A do stu piorunów, przez Bóg żywy! cóżto mi tam znowu za cymesy, owi pretendenci do sądzenia, rządzenia i pobierania podymnego, tu u nas, we własnym naszym domu? rządcy z rogatkami na każdej stai łanu, na każdym ogonku zagona, sędziowie i wielmożniki przy lada jakiej szubieniczce zaułkowej. W ten sposób, jak niegdyś Grek wierzył w tylu bogów, ile miał wodotrysków i studzien, a Pers ile gwiazd spostrzegał na niebie, tak Frank tylu dziś liczy królów, ile zawieszonych widzi postronków. A rozstąp się ziemio! Rzecz to ohydna, i wszystkie te gmatwaniny śród naszego ludu nie podobają mi się wcale. Bo chciałbym też wiedzieć, z jakiejto łaski Bożej ma być w Paryżu inny rządca nad rządcę królewskiego, inny sąd nad nasz trybunał wielki i inny cesarz nad nas samych w tem naszem cesarstwie! Na moją duszę! przyjść musi dzień, w którym Francya jednego tylko mieć będzie króla, jednego pana, jednego sędziego, jednego głowosieka, jak jeden jest Bóg w raju!
Raz jeszcze w tem miejscu czapkę swą podniósł, i ciągnął dalej, jak w gorączce, jak myśliwy w zapale, gdy swe ogary pobudza:
— Hajże na nich, ludu mój! dzielnie tylko i razem! tnij w pień panów tych samozwańczych! pełń swoją powinność. Żgaj! rżnij! łup z nich skórę! wieszaj! rabuj!... A! rządzić i sądzić wam się zachciewa, jaśnie wielmożni moi panowie! Hej, ludu! wal, pal!...
Tu raptem urwał, zagryzł wargi, jakby dla zatrzymania myśli, która mu z ust nawpół wyskoczyła. Przenikliwe spojrzenie oparł kolejno na każdej