Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
60
WIKTOR HUGO.

wnątrz klatki; posłyszano brzęk kajdan, wlokących się po posadzce, i głos cichy, grobowy, wydobył się ze środka:
— Panie! Królu! łaski!
Nie sposób było dojrzeć wołającego w ten sposób.
— Trzysta siedemnaście liwrów, pięć soldów, denarów siedem! — powtórzył Ludwik XI.
Płaczliwa skarga, wychodząca z klatki, dreszczem przejęła wszystkich obecnych, nie wyjmując nawet Oliviera. Sam tylko król tak się zachował w postawie i na twarzy, jakby onego lamentu wcale nie był posłyszał. Na jego rozkaz mistrz Olivier wrócił do czytania, a Jego Królewska Mość spokojnie dalej opatrywał swe cacko.
— „Okrom tego zapłacono murażowi, który powybijał dziury na kraty w oknach i poprawił posadzkę izby, gdzie jest klatka, gdyż posadzka nie byłaby wystarczyła pod rzeczoną klatką, z racyi ciężaru onej, dwadzieścia siedem liwrów, czternaście soldów paryskich.
Głos począł znowu jęczeć:
— Łaski, Najjaśniejszy Panie! Przysięgam ci, że to pan kardynał z Angers popełnił zdradę, a nie ja.
— Nie żałował muraż! — powiedział król. — Czytaj, Olivierze.
Olivier czytał:
— „Cieśli za ramy, listwy, wydrążenie stolca i inne rzeczy, dwadzieścia liwrów, dwa soldy...
Głos ze swej strony nie ustawał:
— Jakżeż, Najjaśniejszy Panie! czyliż nie raczysz mię wysłuchać? Klnę ci się na zbawienie, że