Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
58
WIKTOR HUGO.

dze przed królem schorowanym i zgarbionym, który kaszlał co krok prawie.
Przy każdem takiem przejściu wszystkie głowy zmuszone były się pochylać, okrom głowy królewskiej, przywalonej laty i troskami.
— Hm, — mruczał starzec przez dziąsła, gdyż zębów już nie miał — bliscy jesteśmy podwoi grobowych. Pochyłemu przechodniowi drzwi niskie
Nareszcie, minąwszy ostatnią kratę, tak oczepioną zamkami i łańcuchami, że trzeba było blisko kwandransa na jej odryglowanie, weszli do obszernej i wysokiej izby ostrołukowej, pośrodku której dał się widzieć sześcian, zbity z cegły, żelaza i drzewa. Krępacz ten miał wnętrze wydrążone. Byłato jedna z owych sławnych klatek na przestępców politycznych, zwanych pospolicie „metreskami króla“. W grubych ścianach owego sześcianu znajdowały się dwa czy trzy okienka, tak gęsto zasnute prętami żelaznemi, że szyb pod niemi nie było widać. Wejście składało się z ciężkiej płyty kamiennej jak u grobów; wejście jedno z tych, za któremi już niema wyjścia. Różnica z mogiłą ta tylko, że umarłym był tu człowiek żyjący.
Król mierzonemi krokami począł dokoła obchodzić domek, bacznie go oglądając, podczas gdy Olivier, postępujący za nim, czytał nagłos memorandum.
— „Za zbudowanie nowej wielkiej klatki z grubych dylów, poprzecznic i wiązadeł, zawierającej dziewięć stóp długości na ośm wszerz, a siedm na wysokość, od posadzki do posadzki, oszrubowanej i okutej w wielkie gwoździe i sztaby żelazne, która ustawioną