Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
56
WIKTOR HUGO.

mi tę sprawiedliwość, że ostatecznie mniej na to od nich tracę pieniędzy, i obchodzę się skromniejszą liczbą lwów, niedźwiedzi, słoniów i lampartów... Jedź dalej, Olivierze! Chcieliśmy tylko powiedzieć to naszym przyjaciołom, posłom flamandzkim.
Wilhelm Rym złożył ukłon głęboki, podczas gdy Coppenole z nieokrzesaną swoją postawą zdawał się być jednym z owych niedźwiedzi, wspomnianych przez Jego Królewską Mość. Król nie zwrócił na to żadnej uwagi. Umoczył był właśnie usta w puharze, i splunął wraz mówiąc:
— Brr! obrzydliwe ziółka!
Czytający prowadził rzecz dalej.
— „Za jadło dla zbiega piechotyńca, zakutego od sześciu miesięcy w łańcuchy izby oprawczej, zanim wiadomo będzie jak z nim postąpić. Cztery liwry i soldów cztery.
— A to znów skąd? — przerwał król — karmić to, co ma wisieć! Przez Bóg żywy! ani jednego solda nie dam już na owo jadło... Mości Olivierze, porozumiej się wasze z panem Estouteville, i dzisiejszego jeszcze wieczora przygotujcie zaręczyny franta z szubieniczką... Punkt następny...
Olivier naznaczył paznogciem wyrazy: „zbieg piechotyniec“ i czytał dalej.
— „Henrietowi Cousin, wielkiemu mistrzowi oprawcy przy trybunale paryskim, sumę sześćdziesięciu soldów paryskich, wyznaczoną mu i przyznaną z ordynacyi jaśnie wielmożnego kasztelana paryskiego, na sprawienie, z rozkazania wyżej rzeczonego pana paryskiego, wielkiego obosiecznego miecza, służącego do ścina-