Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
15
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

ry się waha pomiędzy niebem a ziemię; śmierć filozofa, na którą wcześnie się przygotowałem. Prawda, to miło umierać tak, jak się żyło.
Alchemik przerwał.
— Więc zgoda?
— Alboż po śmierci wszystko utracę? — mówił z zapałem Grintoire. — Chwila cierpienia dobrze się opłaci. Kiedy ktoś zapytał Cercydasa, megalopolitańczyka, czyby chętnie umarł: „Dlaczego nie? odpowiedział, kiedy po śmierci ujrzę wszystkich wielkich ludzi: Pytagoresa pomiędzy filozofami, Hekateusa między historykami, Homera między poetami, Olimpa między muzykami“.
Alchemik podał mu rękę.
— Więc jutro przyjdziesz?
— Na honor, nie! — odrzekł — być powieszonym, jeszcze dobrowolnie, to dyablo głupio! Nie, nie chcę.
— Więc bywaj zdrów. — I alchemik dodał przez zęby. — Znajdę ja ciebie!
— Nie bardzo mam ochotę, aby ten dyabeł mię znalazł — pomyślał sobie Grintoire, i pobiegł za Klaudyuszem.
— Mistrzu, na co gniew pomiędzy przyjaciółmi! Bardzo dobrze, że się interesujesz tą dziewczyną, a moją żoną; prawda, wynalazłeś sposób na jej ocalenie; ale przyznam się, dla mnie nieprzyjemny. Gdybym miał inny!... Zaręczam ci, że za kilka minut doskonałe będę miał natchnienie. A gdybym też bez narażenia mojej szyi wynalazł sposób, cóżbyś na to