Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.IV.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
127
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

li wtedy? Ulitujcie się, panowie. Cyganie mi ją ukradli i trzymali przez lat piętnaście, a ja myślałam, że ona umarła. W tej jamie przepędziłam lat piętnaście, bez ognia i światła. A to niełatwo, wierzcie! Tyle płakałam i wyrzekałam, tyle cierpiałam i modliłam się, że Bóg miłosierny wysłuchał mię. Oddał mi córkę tej oto właśnie nocy. Prawdziwy cud dobroci Bożej! Żywą była. Dzisiaj jakby cudem odzyskałam moje dziecię, a wy mi je chcecie zabierać!... Lecz nie weźmiecie mi jej, jestem tego pewną, bo przecie litość w sercu macie. Ona tak młoda, ma dopiero szesnaście lat!... Więc cóż wam na tem zależy, żeby umarła? Pozwólcie jej, aby miała czas słońcu się przyjrzeć!... Cóż wam ona złego zrobiła? Nic... Ani ja. Wszak innej nad nią nie mam pociechy i wy mnie pozbawiać jej nie zechcecie. Panie prewocie, jabym wolała mieć najcięższą, śmiertelną ranę w moich wnętrznościach, aniżeli jej najmniejszą łzę widzieć. Panie, wszak miałeś matkę! panie, może masz dzieci, ulituj się nademną. Panie, uważaj, proszę i błagam cię na kolanach, pozostaw mi moje szczęście! Panowie, ja nic nie żądam, mam własny grunt, i to mi wystarczy. Nie jestem żebraczką i nic nie żądam, prócz mego dziecięcia. Mówicie, że król rozkazał? O! król nie wie, że to moje dziecię, król ulitowałby się nad biedną matką. Panowie, wy tak dobrzy, nie zabierzecie mego dziecięcia, mojej małej córeczki. Bóg sprawiedliwy, co mi je wrócił i który jest Panem nad pany, nie uczynił przecież tego ot tak sobie! To moja wszak córka! córka moja, własna moja córka. Nie królewska, nie wasza, moja! Chcę odejść, obie chcemy odejść, same, bez niczego!