Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.III.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
111
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

Ona pozostała zdziwiona.
W kilka chwil powrócił, przynosząc jej paczkę, którą rzucił pod nogi. Byłyto suknie, które kobiety litościwe złożyły na progu kościoła dla ocalonej. Spuściła oczy na siebie, ujrzała się prawie nagą i zarumieniła się. Życie powracało.
Quasimodo zdawał się ten wstyd pojmować. Zakrył oczy rękami, znowu się oddalił, ale już wolnym krokiem.
Nieboga ubrała się z pośpiechem. Byłato biała suknia z białą zasłoną, habit nowicyatki od szpitalnych sióstr miłosierdzia.
Zaledwie kończyła ubierać się, kiedy powrócił Quasimodo. Niósł koszyk w jednym ręku, a pod pachą sienik. W koszyku była butelka, chleb i inna żywność. Położył koszyk na ziemi i rzekł: — „Jedz“. Rozciągnął sienik na podłodze i mówił: — „Śpij“. Byłato jego własna wieczerza i własne jego posłanie.
Cyganka podniosła nań oczy, aby mu podziękować, ale nie mogła wymówić ani słowa. Biedak był tak strasznym, że spuściła oczy ze wstrętem. Wtedy rzekł do niej:
— Boisz się mnie. Jestem brzydki, nieprawdaż? to nie patrz na mnie, ale mię słuchaj. W dzień tu musisz pozostać, w nocy możesz chodzić po całym kościele. Ale nie wychodź z kościoła ani w dzień, ani w nocy, bo byłabyś zgubioną. Ciebieby stracono, a jabym umarł.
Wzruszona podniosła głowę, aby mu odpowiedzieć. Ale już zniknął. Zaczęła więc zastanawiać się nad szczególnemi wyrazami tej potwornej istoty, któ-