Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
98
WIKTOR HUGO.

Schody bardzo przykre, nazwane l’echelle, prowadziły na wierzch słupa, nad którym widać było koło dębowe. Przywiązywano występnego do tego koła za kolana i ręce. Maszynerya wewnątrz słupa poruszała koło, i tym sposobem ukazywała oblicze winowajcy wszystkim stronom widzów. To nazywało się obracać zbrodniarza.
Jak widzimy, słup na placu de Grève znacznie mniej był zajmującym od słupa na placu Halles. Nie widziałeś w nim ani sztuki budowniczej, ani nic pomnikowego. Nie miał ani krzyża żelaznego, ani latarni ośmiokątnej, ani rzeźby, ani żadnej ozdoby.
Trzeba było poprzestać na tem, co było.
Nakoniec przybył winowajca, przywiązany tyłem do wózka. Kiedy go wzniesiono na wierzch słupa i kiedy go widzieć było można ze wszystkich stron, krzyk pomieszany ze śmiechem rozległ się po placu. Poznano Quasimoda.
Szczególna zmiana! Przywiązany do koła pręgierza, karany na tem samem miejscu, gdzie go przedtem witano jako naczelnika, jako głowę błaznów, gdzie go wiódł tłum ludu i bił mu oklaski. To pewna, że nie było w tym tłumie człowieka, któryby zrobił sobie tę uwagę. Nie było Piotra Grintoire i jego filozofii na tem widowisku.
Wkrótce Michał Noiret, trębacz przysięgły królewski, dał znak milczenia i ogłosił wyrok, według rozkazu prewota. Następnie schował się ze swoimi towarzyszami za wózek.
Quasimodo, jakby nieczuły, nie zmrużył nawet