Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
93
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— Może oślepła — dodała Gerwaza.
— Może umarła — zakończyła Mahietta.
To pewna, że, jeżeli dusza nie opuściła tego letargicznego ciała, przynajmniej ukryć się musiała w największą głębię organów.
— Trzeba — mówiła Edwarda — zostawić placek w okienku; bo jakże ją ocucić?
Eustachy, którego dotąd zajmował wózek, przez psa ciągniony, spostrzegł, że jego matka i dwie panie patrzą przez okienko; powodowany więc ciekawością, zawołał:
— Mamo, niechaj i ja zobaczę.
Na ten głos dziecięcia dźwięczny, świeży, pustelnica wzdrygnęła się — odwróciła głowę z trudnością, chudemi rękami odgarnęła włosy z czoła i spojrzała na dziecię z wyrazem gorzkiej rozpaczy. To spojrzenie było błyskawicą.
— Ach! Boże! — zawołała nagle kryjąc głowę między kolana — przynajmniej niech obcych dzieci nie widzę.
— Dzień dobry, pani — rzekło dziecię z powagą.
Na ten głos drżenie przeszło po ciele pustelnicy; zęby jej szczęknęły, wzniosła głowę, rękami dotknęła stóp i rzekła:
— Och! jakże zimno!
— Biedaczko! — mówiła Edwarda z litością — może chcesz ognia?
Wstrząsnęła głową na znak odmowy.