Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
79
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

— Ach! moja droga, — przerwała prowincyonalistka Mahietta, przybierając ton wyższości — ciekawam, cobyś powiedziała, gdybyś w 61 roku widziała na koronacyi w Reims króla i książąt? Gdybyś widziała ich suknie z aksamitu, lamy, futer, a wszystkie pełne złota i srebra!
— To nie ma żadnego związku z włosami flamandczyków, ani z tem, że wczoraj wieczerzali u prewota kupców w ratuszu i że im podano migdały smażone, hypokras i inne osobliwości.
— Co też prawisz, moja droga! oni wieczerzali u kardynała Bourbon.
— Bynajmniej; w ratuszu.
— Przeciwnie; u kardynała.
— W ratuszu, powtarzam, i doktór Scourable miał do nich mowę połacinie, która im się bardzo podobała. Mój mąż, który jest przysięgłym księgarzem, to opowiadał.
— Otóż u kardynała; wiem nawet, czem ich częstowano. A wiem to wszystko od mojego męża, który jest w służbie u kardynała i który porównywał posłów flamandzkich z posłami cesarza Trebizondy, przybyłymi za ostatniego króla.
— A ja ci powiadam, że jedli w ratuszu, i nigdy nie widziano podobnej wystawy mięsa i korzeni.
— A ja powiadam — u kardynała.
— A ja powtarzam — w ratuszu.
— U kardynała, gdzie oświetlono wyraz Nadzieja, będący nad wielką bramą w Petit-Bourbon.
— Powiadam, że nie.
— Ja zaś, że tak.