Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.II.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
29
KOŚCIÓŁ PANNY MARYI W PARYŻU.

dził sobie w jednej z wież, wychodzących na plac de Grève, małą ukrytą izdebkę, do której bez jego pozwolenia nikomu wejść nie było wolno. Co było w tej izdebce nikt nie wiedział, lecz w nocy widać było z ulicy czerwone światełko, przebijające się przez małe okno, które było raczej pochodnią niż świecą. W ciemności szczególne wrażenie robiło to światło i ludzie mówili: — Otóż czarnoksiężnik piekło porusza.
Żadnych tam przecież nie było czarów, lecz dym, wychodzący z wieży, i nazwisko Klaudyusza usprawiedliwiały podejrzenie. Mówiąc prawdę, nauki egipskie, nekromancya nie miała zaciętszych nieprzyjaciół nad służbę kościoła Panny Maryi i dlatego musimy podziwiać odwagę Klaudyusza, który, mając za służącego Quasimodo, tak podobnego do czarta, tembardziej musiał za czarnoksiężnika uchodzić.
Klaudyusz Frollo, starzejąc się, wykopał przepaści w nauce i we własnem sercu. Tak przynajmniej sądzić należało z jego powierzchowności, przez którą przebijała się niekiedy dusza. Dlaczego wyłysiał, dlaczego pochylił się, dlaczego z jego piersi częste wychodziły westchnienia? Jakaż tajemna myśl gorzki uśmiech na twarz wywoływała, kiedy powieki zbliżały się do siebie, jak dwa rozjuszone byki? Dlaczego reszta włosów mu posiwiała? Jakiż to był ogień wewnętrzny, który wybiegał spojrzeniem wtedy, gdy jego oko podobne było do dziury wybitej w piecu?
Te symptomaty wielkiego moralnego podniecenia wielkiej nabrały wyrazistości w chwili, gdy się obecna dzieje historya. Wielekroć śpiewak z chóru uciekł przestraszony, widząc go samego, błądzącego po ko-