Strona:Wiktor Hugo - Kościół Panny Maryi w Paryżu T.I.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
94
WIKTOR HUGO.

Przy ogniu, który gorzał na szerokiej blasze, stało kilka stołów, w nieporządku, jak się zdarzyło, postawionych. Na tych stołach błyszczało kilka dzbanów z winem i miodem, a przy nim wiele twarzy czerwonych. Jeden z nich, mężczyzna z ogromnym brzuchem, ściskał otyłą i czerwoną kobietę. Drugi był niby żołnierzem, gwiżdżąc, rozwijał bandaże z fałszywej rany i wyprostowywał zdrowe i silne kolano, obwiązane od rana tysiącem szmat. Przy nim, jakby na sprzeczność, inny obwiązywał zdrową nogę i gałgany krwią polewał, aby większą litość obudzić. Przy drugim stole siedział młody oszust, którego inny uczył udawać wielką chorobę, żując w ustach kawałek mydła, aby się pienił. Dalej siedział żebrak i kłócił się z dwiema kobietami o ukradzione wieczorem dziecko. Wszystkie te szczegóły, we dwa wieki później, zdawały się śmieszne na dworze, jak mówi Sauval i służyły dla zabawienia króla i za przedmiot do baletu p. t. „Noc“, podzielonego na cztery części i danego w teatrze Mały Bourbon. Nigdy, dodaje naoczny świadek z 1653 r., nagłe zmiany z Okręgu Cudów nie były lepiej przedstawione. Benserades przygotował nas do nich przez ładne wiersze.
Wszędzie głośny śmiech lub bezwstydna piosnka dźwięczała — każdy krzyczał, klął lub śpiewał, nie słuchając sąsiada.
Wielki pies, siedzący na tylnich łapach, patrzał na ogień; kilkoro dzieci wmieszało się w tę biesiadę — a dziecię skradzione krzyczało i płakało. Inne, czteroletnie, siedziało przy stole na ławie ze spuszczonemi nogami. Trzecie palcem rozprowadzało po stole wy-