Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.




V.
Dwaj ludzie czarno ubrani.

Osoba wchodząca ubrana była czarno i miała ponury wyraz twarzy. Na pierwszy rzut oka, przyjaciel nasz Jehan (który, jak się czytelnicy zapewne domyślają, ulokował się w swym kątku w taki sposób, aby mógł wszystko widzieć i słyszeć, został uderzony niezwykłą posępnością, bijącą z ubrania i z rysów przybysza. Na obliczu tem jednak była rozlana jakaś słodycz, ale słodycz kota lub sędziego, słodycz mdła. Jegomość zupełnie już prawie siwy, pomarszczony, zdawał się mieć około lat sześćdziesięciu, łypał oczyma, brwi miał białe, wargi zwieszone i ręce grube. Gdy Jehan spostrzegł, że gość niczem się więcej nie odznaczał, t. j. że był bezwątpienia lekarzem lub urzędnikiem sądowym; gdy zauważył, że człowiek ten miał bardzo oddalony od ust znak, cechujący głupotę, skurczył się w swej norze zmartwiony myślą iż będzie musiał zostawać Bóg wie jak długo w tak niewygodnej postawie i w tak niemiłem towarzystwie.