Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/456

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Niema! nikogo niemal żywego ducha niema!
— Gdzieżtam — począł kat — wszak wiecie dobrze. Pozwólcie mi wziąć młodą. Nic wam złego zrobić nie chcę, wam samym.
Z dziwn m szyderstwem odparła:
— Mnie? mnie nie chcesz zrobić nic złego?
— Oddaj mi tamtą, pani; taka jest wola pana wojewody.
Ona powtórzyła z wyrazem obłąkania:
— Nikogo, niema nikogo.
— Ależ wam powiadam, że jest; wszyscyśmy widzieli, że was tu dwie.
— A no to chodź, zobacz! — huknęła pustelnica z chychotem dzikim. — Wsadź tu głowę.
Kat spojrzał na pazury matki i nie odważył się.
— Prędzej! krzyknął Tristan, który ustawiwszy wojsko dokoła Szczurzej­‑Jamy, umieścił się sam konno u szubienicy.
Henriet po raz drugi zawrócił do wojewody całkiem zakłopotany. Sznury położył na ziemi i przestępując z nogi na nogę miął kapelusz w rękach.
— Miłościwy panie — spytał — którędy wejść?
— Ależ drzwiami.