Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/436

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ramię. Spojrzała. Wychudła ręka wychodząca z okienka w murze, ściskała ją, jak żelaznemi kleszczami.
— Trzymaj ją dobrze! — rzekł ksiądz; to zbiegła cyganka. Nie puszczaj. Idę po żołnierzy. Ujrzysz jak ją wieszać będą.
Gardłowy śmiech odpowiedział z wnętrza muru na te krwawe wyrazy:
— Ha! ha! ha!
Klaudjusz biegiem się oddalił w kierunku mostu Najświętszej Panny. Odgłos przechodzącego oddziału przelatywał z tam tej strony.
Młoda dziewczyna poznała złośliwą pustelnicę. Próbowała się uwolnić. Szarpnęła się, uczyniła kilka rozpaczliwych wysileń, ale worecznica trzymała ją z niezwykłą siłą. Rzekłbyś, że ta ręka zrosła się naraz z ramieniem dziewczyny
Wycieńczona, upadła przy ścianie i wtedy opanowała ją bojaźń śmierci. Myślała o urokach życia, o młodości, o miłości, o Phoebusie, o wszystkiem co znikło i o wszystkiem co się zbliżało, o nikczemniku, który ją wydawał, o kacie, który miał nadejść, o szubienicy która się przed nią wznosiła. Wtedy trwogą przejęta aż do najgłębszych tajemnic bytu, usłyszała złowrogi śmiech pustelnicy, która mówiła jej półgłosem.
— Ha! ha! ha! wisieć będziesz!