Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/435

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czyny; Ona szamotała się w jego uściskach. Frollo pokrywał ją zapienionemi pocałunkami.
— Nie kąsaj mię potworo! — krzyczała — O! o! co za obrzydliwy mnich! puść mię! Wyrwę ci z głowy wszystkie twoje ohydne włosy i w twarz ci garściami będę je ciskała!
Klaudjusz zarumienił się, pobladł, odstąpił i wpatrzył się w nią ponuro. Cyganka sądziła że odniosła zwycięsto i mówiła dalej:
— Powiadam ci, że należę tylko do Phoebusa, że Phoebusa jednego kocham, że tylko Phoebus jest pięknym! Tyś stary i brzydki! Precz!
Zakonnik wydał krzyk gwałtowny.
— Umieraj więc! — zawołał zgrzytając zębami.
Cyganka ujrzała jego spojrzenie i chciała uciekać. Klaudjusz znów ją pochwycił, wstrząsnął rzucił na ziemię i za śliczne ręce wlokąc za sobą po bruku, skierował się szybkim krokiem ku węgłowi Wieży Rolandowej.
Stanąwszy tu odwrócił się.
— Pytam się ciebie poraz ostatni, czy chcesz być moją?
Cyganka odpowiedziała stanowczo:
— Nie.
Wtedy krzyknął głośno:
— Gudulo! Gudulo! oto Cyganka! mścij się! Młoda dziewczyna uczuła się nagle ujętą za