Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/437

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Odwróciła się umierająca do okienka i przez kratę ujrzała dziką twarz worecznicy.
— Cóżem ci uczyniła? — spytała prawie omdlała.
Pustelnica nic nie odpowiedziała, ale mruczała tonem głuchym, rozjątrzonym a szyderczym.
— Córka Egiptu! córka Egiptu! córka Egiptu
Nieszczęśliwa Esmeralda ukryła głowę pod bujne sploty warkoczy; zrozumiała bowiem, że nie z ludzką istotą ma do czynienia.
Nagle pustelnica krzyknęła, jak gdyby zapytanie cyganki aż tyle czasu potrzebowało, by dojść do jej myśli.
— Coś mi uczyniła? pytasz,.. A! co mi uczyniłaś cyganko! Otóż słuchaj... Miałam dziecko! Rozumiesz! miałam dziecko! dziecko miałam, powiadam ci!... Śliczną małą córeczkę!... Moją Anielkę — dodała obłąkana i całując coś w ciemności... — Otóż widzisz cyganko! Odebrano mi moje dziecko!... Oto coś mi uczyniła.
Młoda dziewczyna odrzekła jak jagnię:
— Niestety! ja może nie byłam jeszcze wówczas na świecie.
— O! nieprawda; — odparła pustelnica — musiałaś już być. Należałaś do tego. Ona byłaby teraz w twoim wieku! A więc... Oto już piętnaście lat jak się modlę; powiadam ci że to cyganie