Przejdź do zawartości

Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/422

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nad miejscami ochrony i że ci wielka groziła bieda w twej izdebce Notre­‑Dame? Niestety mały ptaszek trochilus ściele sobie gniazdko w paszczy krokodyla... Mistrzu a oto i księżyć się wysuwa... Et byle nas nie postrzeżono!... Czynimy rzecz chwalebną ocalając panienkę, a jednak dyndalibyśmy w imieniu króla, gdyby nas na gorącym uczynku złapano. Niestety spraw ludzkich na obie nogi nie spoisz, za oba ucha odrazu nie pociągniesz. Piętnują mię za to, za co ciebie wieńczą. Ci sami wielbią Cezara, którzy złorzeczą Katylinie. Nie prawdaż mistrzu? Co powiadasz o takiej filozofji? Co do mnie ja posiadam filozofję instynktownie, mam ją w naturze, ut apes geometriam... Jakto, nikt mi nie odpowiada? Sam muszę mówić. W tragedji nazywamy to monologiem... Przez Bóg żywy!... Uprzedzam was żem tylko co się rozstał z królem Ludwikiem XI i że zaklęcie tozalazło mi za skórę... Przez Bóg żywy!... tedy ichmościowie ci nie przestają wyć tam w Grodzie.. Obrzydliwe to stare królisko. Cały oszyty w skórki. Podziśdzień winien mi zapłatę za znakomite owe, wiecie, epitalamium, a jeszcze omal nie kazał mię dziś powiesić, co ze względu na pośpiech wcale nie byłoby w porę. Sknerą jest i nieprzystępnym dla ludzi zasługi. Powinienby odczytać cztery księgi Salviana kolońskiego: