Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/363

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pięćdziesiąt soldów suknie pachołków naszych, dwanaście liwrów opończe palestrantów korony naszej! O tak! sypcie złoto beczkami! Zwarjowałeś czy co, Olivier?
Mówiąc to starzec podniósł głowę. Na szyi błyszczał złoty łańcuch orderu, Ś‑go Michała. Wyrwał papiery z rąk tamtego.
— Rujnujecie nas bez sumienia i miary! zawołał przebiegając regestr zapadłemi oczyma. — Co to za ekspensa! i na co nam dwór tak huczny? Dwóch kapelanów po dziesięć liwrów na miesiąc każdemu. Jeden kuchmistrz, jeden podczaszy, jeden szafarz, jeden kredencarz, jeden marszałek, dwóch podmarszałków, po liwrów dziesięć na miesiąc sztuka w sztukę! Dwóch kuchcików, lirów osiem! Jeden koniuszy i dwóch masztalerzów po dwadzieścia cztery liwry miesięcznie! Jeden woźny, jeden pasztetnik, jeden piekarz, dwóch furmanów po sześćdziesiąt liwrów na rok każdemu! A rusznikarz nadworny, sto dwadzieścia liwrów! A mistrz płatnik skarbca naszego, tysiąc dwieści liwrów. A rachmistrz, a pisarz pięćset liwrów!... Ależ to przepaść! Szaleństwo oczywiste! Myto służby naszej Francję ze skóry odziera! Wszystkie antabki Luwru w ogniu się tym rozpłyną. Wypadnie sprzedać naczynia stołowe! I na rok przyszły, gdy Bóg i Najświętsza Panna (tu uchylił czapy) doczekać pozwolą, wy-