Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/334

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Tobie Ludwiku de Beaumont, biskupie paryski, radco Wielkiej Izby najjaśniejszego Trybunału ja Clopin Trouillefou król szałaśników wielki coesre, książę wszechhoworu złodziejskiego, arcymistrz kuglarstwa i kanclerz zakonu błazeńskiego, ja ci powiadam co następuje: Siostra nasza krzywo i fałszywie skazana za czary, ukryła się w twoim kościele. Winieneś był jej przytułek i ochronę. Teraz wielka Izba trybunalska chce ją wziąść napowrót w moc swoją i ty na to przystałeś, tak że gdyby nie Bóg i brać hajdamacka, powieszonoby ją jutro na placu grevskim. Do ciebie tedy przychodzimy, biskupie. Jeżeli kościół twój nietykalnym jest, nietykalną jest i siostra nasza; gdy zaś siostra nasza może tu być zgwałcona, zgwałconym być tu może i kościół twój. Oto dlaczego wzywamy cię, abyś nam oddał dziewczynę, jeżeli pragniesz kościół ocalić, albo też gdy nie, oświadczamy ci, że dziewczynę zabierzemy, a kościół złupimy. Co będzie i jest słusznem. Na wiarę czego proporzec tu mój zatykam i niech Bóg ma cię teraz w świętej swej opiece, biskupie paryski!
Na nieszczęście Quasimodo nie mógł słyszeć słów tych wygłoszonych z pewną uroku niepozbawioną wspaniałością posępną i surową. Jeden z szałaśników, podał trzymany przez się proporzec Clopinowi, który go uroczyście zatknął