Strona:Wiktor Hugo - Katedra Notre-Dame w Paryżu T.II.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bronią i każda mogła spodziewać się zwycięztwa. Przybycie cyganki zniszczyło tę równowagę. Była ona tak wyjątkowo piękną, że w chwili, gdy się zjawiła we drzwiach, zdawało się, iż opromieniła całą komnatę właściwą sobie jasnością. W tym ściśniętym pokoju, w tem ciemnem otoczeniu malowideł i rzeźb, wydała się powabniejszą jeszcze i bardziej rozpromienioną, niż na placu publicznym. Była to pochodnia, którą ze światła dziennego przeniesiono w cień. Wielmożne panny mimo woli zostały olśnione. Każda uczuła się jakby ranioną w swej urodzie. To też natychmiast, ani jednego słówka pomiędzy sobą nie zamieniwszy, zmieniły dotychczasowy front bojowy (niech nam czytelnicy przebaczą to wyrażenie). Doskonale i odrazu się zrozumiały. Instynkty niewieście pojmują się i porozumiewają prędzej niż rozumy męskie. Spotykały wroga i wszystkie go czuły, wszystkie się łączyły. Dość jednej kropli wina do zabarwienia szklanki wody; dla nadania pewnego, nastroju zgromadzeniu kobiet ładnych, dość przybycia kobiety ładniejszej... szczególnie, jeżeli w ich gronie znajduje się jeden tylko mężczyzna.
To też przyjęcie jakiego doznała cyganka, było nadzwyczaj zimne. Zmierzyły ją z góry, następnie spojrzały po sobie i postanowienie zapadło: były gotowe. Tymczasem młoda dziew-